piątek, 30 września 2016

HOLY DRAGONS - Civilizator (2016)

„Dragon Inferno” to był naprawdę udany album w wykonaniu Holy Dragons, czyli heavy/power metalowej kapeli z Kazachstanu. Na jednej płycie mieliśmy elementy wyjęty z twórczości Primal fear, Cage, Judas Priest czy UDO. Wokal Alexandra Kuligana pod wieloma względami przypomina charyzmę Seana Pecka czy Udo Dirkschneidera. Odnajduje się w wysokich rejestrach i to one są główną atrakcją w muzyce Holy dragons. Jeżeli chodzi o „Dragon inferno” to na pewno imponowało dość swobodne wygrywanie riffów i ostrych solówek na kształt tych z „Painkiller” Judas Priest. Jednym słowem działo się sporo i można było poczuć prawdziwą energię z tego wydawnictwa. Dlatego też z utęsknieniem wyczekiwałem najnowszego dzieła. Na szczęście „Civilizator” to dobra kontynuacja tego co mieliśmy na poprzednim albumie. Panowie postanowili niczego nie zmieniać i rozwinąć pomysły z poprzedniego krążka, co było dobrym rozwiązaniem. Kompozycje tym razem są bardziej urozmaicone i mamy wiele ciekawych kawałków, które pokazują jak elastyczny i pomysłowy jest Holy dragons. Choć nie brakuje przebojów i wysokiej klasy melodii, to jednak położono brzmienie, do tego jeszcze perkusja która brzmi jak automat. Są to nie wybaczalne błędy, ale mimo tego Holy Dragons nagrał kolejny dobry album, który jest wart uwagi. Tytułowy „Civilizator” to mroczny kawałek o technicznym zabarwieniu. Jurgen i Chris dają tutaj czadu jeśli chodzi o partie gitarowe. Troszkę główny motyw jest przekombinowany, ale główny wzór Holy Dragons został zachowany. Toporny „Through the Walls of Lies” to ukłon bardziej w stronę ostatnich płyt Udo. Zespół nawet całkiem dobrze radzi sobie z dłuższymi utworami co potwierdza ostrzejszy „Bat Bomb”, który nawiązuje do twórczości Cage. Jednym z najlepszych kawałków na płycie jest niezwykle melodyjny i lekki „Sacret Friend”, który ma coś z starego Running Wild. Nie brakuje wpływów „Painkiller” i to słychać w „Blossoming Sakura”, rozpędzonym „Hawker Hurricane” czy ostrzejszym, wręcz thrash metalowym „Stop The War”. Na płycie jest sporo mocnych kawałków i właściwie ciężko natrafić na jakiegoś gniota, który nijak pasuje do całości. Album kipi energią i kontynuuje styl z „Dragon Inferno” co mnie bardzo cieszy. Dla fanów Cage czy Judas Priest pozycja obowiązkowa.

Ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz