niedziela, 18 grudnia 2016

GEORGE TSALIKIS - The Sacrifice (2016)

Goerge Tsalikis to jeden z tych muzyków, których nie trzeba przedstawiać nikomu. W celach formalności jest to wokalista, który zaczynał swoją przygodę z zespołem Gothic Knights, a zapisał się w historii metalu jako lider grupy Zandelle. Od dłuższego czasu w jego głowie rodziła się idea stworzenia czegoś własnego, czegoś innego. W końcu przyszedł czas na jego pierwszy solowy album. Miało być coś oryginalnego, miało być coś zupełnie zaskakującego. Tak więc szybko powstał „The Sacrifice”, który w rzeczy samej jest albumem koncepcyjnym, który opowiada historię o wampirze, który jest wstanie zrobić wszystko dla swojej ukochanej. Mamy więc ciekawą mieszankę romantyczności z krwią i grozą. Goerge odgrywa tutaj rolę główną, to on też odpowiada za produkcję, za linie wokalne. Muzycznie wspierają go tutaj Mike Paradine oraz Riche Blackwood. Mroczna okładka, przybrudzone brzmienie sprawiają, że rzeczywiście można poczuć klimat grozy. Sam George odwala kawał dobrej roboty, jeśli chodzi o wokale i cały ten teatralny charakter kompozycji. Szkoda tylko, że sama partie gitarowe i konstrukcja kompozycji nie zachwycają. „World of Darkness” to rozbudowany otwieracz, który ma wiele ciekawych wątków, szkoda tylko że brakuje tutaj ostatecznego szlifu. Z kolei nieco ostrzejszy „Of My darkness” może przekonać swoją topornością i nieco thrash metalowym charakterem. „The Vixen” to prosty utwór na stawiony na rytmiczność i nieco szybsze tempo. Można go zaliczyć do tych udanych kawałków z debiutanckiego krążka Tsalikisa. „The vampire's Promise” to przykład, że nie wszystko wychodzi i zdarzają się pomyłki. Znacznie ciekawsze są te kompozycje, które są nastawione na klimat i na rozbudowaną formułę. Tego przykładem jest „Decleration”, który potrafi wciągnąć nas w ten mroczny świat. Z takich dobrych, zwartych petard warto zwrócić uwagę na energiczny „The Confrontation” czy marszowy „The Inner struggle”. Na sam koniec mamy lekką i przyjemną balladę „The hero's lament”. Sam album ma kilka ciekawych momentów, jednak brakuje dopracowania i mocniejszego charakteru wydawnictwa. Można odnieść wrażenie, że George nie miał pomysłu jak wykończyć ten koncept. Historia nie jest zła, podobnie jak klimat, szkoda tylko że melodie troszkę nie trafiają do słuchacza. A miało być tak pięknie. Pozostaje czekać na nowy album Zandelle.

Ocena: 6.5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz